Post autor: Gość » 24 lip 2016, o 06:58
Uczestniczyłem niedawno w telewizyjnej dyskusji, w której jeden z zaproszonych straszył "putinternem", wymieniając siły, jego zdaniem, prokremlowskie: węgierski Jobbik, austriaccy wolnościowcy, oczywiście AfD w Nieczech i partia rodziny Le Pen we Francji... Wyszło, że za chwilę Putin wygra wybory, jeśli nie we wszystkich krajach zachodnich, to w większości. :P
Kiedy Francois Holland, prezydent Francji, w trakcie szczytu NATO w Warszawie oznajmia zdumionemu światu, że "Rosję należy traktować jak partnera, a nie jak przeciwnika ani zagrożenie" - to to jest niby polityka antyputinowska? Kiedy niemiecki minister spraw zagranicznych Steinmeier w tym samym czasie i w podobnym duchu wzywa do "dialogu z Rosją", ostrzega przed "wymachiwaniem szabelką przeciwko niej", czyli ćwiczeniami "Anakonda", i domaga się odwołania symbolicznych sankcji nałożonych po napaści na Ukrainę, to to nie jest "putintern"?
Mam rozumieć, że obecne partie rządzące w Europie, tudzież jej "koncesjonowana" opozycja chadecko-socjaldemokratyczna, to twardzi krytycy Putina, którzy się nie plamią ustępstwami wobec jego imperialnej ekspansji i robieniem z tym reżimem brudnych interesów? Uległością wobec Putina grozi dopiero odsunięcie od koryt zasiedziałych przy nich od lat elit, do czego się zachodni Europejczycy, wzorem Polaków, wyraźnie szykują, i dojście do władzy "skumanych" z Putinem tamtejszych "populistów"?
Czytaj więcej na
http://fakty.interia.pl/opinie/ziemkiew ... gn=firefox
Uczestniczyłem niedawno w telewizyjnej dyskusji, w której jeden z zaproszonych straszył "putinternem", wymieniając siły, jego zdaniem, prokremlowskie: węgierski Jobbik, austriaccy wolnościowcy, oczywiście AfD w Nieczech i partia rodziny Le Pen we Francji... Wyszło, że za chwilę Putin wygra wybory, jeśli nie we wszystkich krajach zachodnich, to w większości. :P
Kiedy Francois Holland, prezydent Francji, w trakcie szczytu NATO w Warszawie oznajmia zdumionemu światu, że "Rosję należy traktować jak partnera, a nie jak przeciwnika ani zagrożenie" - to to jest niby polityka antyputinowska? Kiedy niemiecki minister spraw zagranicznych Steinmeier w tym samym czasie i w podobnym duchu wzywa do "dialogu z Rosją", ostrzega przed "wymachiwaniem szabelką przeciwko niej", czyli ćwiczeniami "Anakonda", i domaga się odwołania symbolicznych sankcji nałożonych po napaści na Ukrainę, to to nie jest "putintern"?
Mam rozumieć, że obecne partie rządzące w Europie, tudzież jej "koncesjonowana" opozycja chadecko-socjaldemokratyczna, to twardzi krytycy Putina, którzy się nie plamią ustępstwami wobec jego imperialnej ekspansji i robieniem z tym reżimem brudnych interesów? Uległością wobec Putina grozi dopiero odsunięcie od koryt zasiedziałych przy nich od lat elit, do czego się zachodni Europejczycy, wzorem Polaków, wyraźnie szykują, i dojście do władzy "skumanych" z Putinem tamtejszych "populistów"?
Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/opinie/ziemkiewicz/news-pala-zwana-putinem,nId,2240738#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox